Dziadkowie: Różnice pomiędzy wersjami
Linia 225: | Linia 225: | ||
W przypadku Dziadka były to polowania. | W przypadku Dziadka były to polowania. | ||
− | Dziadek przed wojna miał fuzję pistolet i grono, z którym polował, co zapewne miało miejsce w okolicach rodzinnego Żyrardowa. | + | Dziadek przed wojna miał fuzję, pistolet i grono, z którym polował, co zapewne miało miejsce w okolicach rodzinnego Żyrardowa. |
[[File:polowanie - 1 small.jpg|800px]] | [[File:polowanie - 1 small.jpg|800px]] | ||
Linia 257: | Linia 257: | ||
Tak czy inaczej sylwetki KAZIKA nie mogło zabraknąć przy okazji wspomnień o moich Dziadkach. | Tak czy inaczej sylwetki KAZIKA nie mogło zabraknąć przy okazji wspomnień o moich Dziadkach. | ||
+ | |||
+ | Wszystko toczyło się spokojnym torem: córki rosły, w domu pojawili się pierwsi lokatorzy, ogródek piękniał, Dziadek miał pracę, | ||
+ | (przypominam w Państwowych Zakładów Lotniczych na Okęciu, gdzie był majstrem i kontrolerem technicznym przy remoncie starych i montażu nowych silników lotniczych.) | ||
+ | I pewno byłoby tak dalej gdyby nie nadeszła II Wojna Światowa. | ||
+ | |||
+ | Dziadkowie przetrwali wojnę. Co prawda na jakiś czas wysiedlono ich z domu, bo zainstalowała się tam radiostacja Armii Czerwonej. | ||
+ | Ale jakoś to wróciło do normy. | ||
+ | Podczas okupacji niemieckiej w roku 1940 Dziadek podjął pracę w Ursusie (wówczas PZInż) przy remontach obrabiarek. Zarobki były dość mizerne więc w kwietniu roku 1941 Dziadek przeniósł się do Polskiego Towarzystwa Zakładów Skody na Złotej 62 w Warszawie, gdzie pracował przy remontach silników samochodowych do lipca 1942. Następnie Niemcy przenieśli Dziadka z powrotem na Okęcie, gdzie w zakładach Junkersa (Frontreparatur Antrieb GL 3255) znowu pracował przy remontach silników lotniczych. Tam Dziadek dotrwała prawie do 1 sierpnia 1944, bowiem wówczas warsztaty zostały zlikwidowane. | ||
+ | |||
+ | We Włochach pracował jako nauczyciel mój Ojciec, było tak do czasu, kiedy nie wylądował na robotach w Rzeszy. | ||
+ | |||
+ | |||
+ | |||
+ | |||
Linia 299: | Linia 313: | ||
− | |||
Koniec II wojny – PRL | Koniec II wojny – PRL |
Wersja z 07:20, 19 lip 2021
Dziadek
Mój dziadek Mieczysław Jankowski urodził się w gminie Żyrardów w miejscowości Piotrowina obecnie dzielnicy Zyrardowa - 30 grudnia 1892 roku. Żyrardów leżał wówczas w powiecie płońskim i województwie warszawskim. Właściwie to owo miejsce położenia Ojcowizny wśród rodziny nigdy nie było nazywane inaczej niż Papiernia. Sek w tym że znalezienie jakiegokolwiek oficjalnego potwierdzenia tej nazwy nie udawało się. Udało się to dopiero dzięki stronie link zewnętrzny http://zyrardow-miastojednejfabryki.pl/2020/02/18/jak-zmienialy-sie-granice-zyrardowa/ Można tam znaleźć taki opis z roku 1924:
„Granica północna: biegnie w kierunku północno-wschodnim: od punktu na drodze, prowadzącej z Żyrardowa do folwarku Sokole, w odległości 450 metrów od granicy gruntów fabryki Żyrardów, linją długości 300 metrów do punktu na drodze z osady fabrycznej do wsi Wiskitki w odległości 350 metrów od punktu przecięcia wyżej wymienionych dróg; z tego punktu granicą pomiędzy gruntami fabryki Żyrardów i gruntami wsi Papiernia, vel Piotrowina; granicą między gruntami fabryki Żyrardów i gruntami wsi Kozłowice Stare do szosy z Żyrardowa do Wiskitek; granicą pomiędzy gruntami wsi Teklin Stary i gruntami tejże wsi Kozłowice Stare; a następnie wsi Kozłowice Nowe do punktu przecięcia powyższej granicy z linją rozdziałową pomiędzy gruntami wsi Teklin Stary i Teklin Nowy."
Opisowi towarzyszy mapka
Na powiększeniu zaznaczono, gdzie stały rodzinne zabudowania
Zyrardów i okolice mapka 1934
Rodzicami Dziadka czyli moimi pradziadkami byli Józef Jankowski i Bronisława Jankowska z domu Strzałkowska.
Dziadek miał liczne rodzeństwo trzech braci Stefana, Zygmunta i Karola, oraz dwie siostry Leokadię i Janinę. Brat Stefan zmarł stosunkowo młodo z zawodu był rzeźnikiem. Podobnie rzeźnikiem był Zygmunt, a Karol podobnie jak Dziadek został ślusarzem. Siostry wyszły za mąż za dwu braci Janickich i gospodarowały na ojcowiźnie pod Żyrardowem w miejscu zwanym "Papiernią" co jest nazwą zwyczajową czyli w Piotrowinie. Siostry mieszkały w dwu sąsiadujących ze sobą domach, do czego wrócimy później Po ukończeniu w Żyrardowie szkoły powszechnej Dziadek przeniósł się do Warszawy, gdzie podjął trzyletnią praktykę ślusarską, jednocześnie ukończył wieczorowo trzyletnią szkołę techniczną. W tym czasie w Warszawie mieszkał u wujka Deca. Po ukończeniu szkoły w roku 1913 został powołany do służby wojskowej w armii rosyjskiej.
Mieczysław Jankowski zdjęcie zrobione w marcu 1916 roku i dedykowane bratu Karolowi
Tam służył w 6-tym Ciężkim Dywizjonie Artylerii. Zgodnie z profilem wykształcenia Dziadek pracował jako monter w parku samochodowym.
Dziadek na posterunku w górnym rzędzie pierwszy od lewej
Podczas jakiejś akcji narażając głowę nie opuścił posterunku, za co został uhonorowany medalem Św Jerzego klasy czwartej o numerze, co potwierdza stosowne zaświadczenie.
W carskiej armii Dziadek doszedł do rangi plutonowego.
I jak wynika ze świadectwa wystawionego przez komendanta dywizjonu, Dziadek nie był nigdy w Armii Czerwonej.
Po zakończeniu I Wojny światowej Dziadek wyszedł do cywila i w roku 1918 powrócił do Warszawy i podjął pracę w Dowództwie Warsztatów Lotniczych na warszawskim Mokotowie.
Życie cywila przyszło mu pędzić niezbyt długo, bo już w roku 1920 został ponownie powołany do wojska i dnia 27 czerwca 1920 roku został wcielony do Pierwszego Pułku Lotniczego.
Tam podobnie jak niegdyś w carskiej armii pracował przy maszynach, a konkretnie w warsztatach samochodowych przy pułku.
Właściwie to dość trudno potwierdzić co Dziadek naprawdę robił w armii po powołaniu w roku 1920, bowiem żadne pisemne źródła się nie odnalazły, a jeśli chodzi o Dziadka wspomnienia to ze zrozumiałych względów nie był on specjalnie wylewny...
Zachowała się z tego okresu książeczka wojskowa i jedno zdjęcie. Raczej pamiętam wspomnienia z pogonienia kota Austriakom...
Szczegóły dziadkowej służby wojskowej w Rzeczpospolitej można prześledzić w jego książeczce wojskowej
Zawartość ksiażeczki wojskowej
27 września 1920 roku został Dziadek z armii bezterminowo urlopowany, i do roku września 1921 pracował w Dowództwie Warsztatów Lotniczych. (Centralnych Warsztatach Lotniczych.) Następnych kilka lat Dziadek tułał się po prywatnych firmach pracując jako ślusarz. A były to:
- Fabryka Wyrobów Ozdobnych H. Zielińskiego,
- Zakład Ślusarsko Kotlarski „Młot” na ul Belgijskiej 10 w Warszawie,
- Wytwórni Ślusarskiej „Żelazo Ozdoba” w Warszawie przy Wolskiej 14….
18 sierpnia 1924 roku powrócił do Centralnych Warsztatów Lotniczych na Okęciu gdzie pracował jako mechanik lotniczy - samodzielny monter do września 1927 roku skąd został przeniesiony do Państwowych Zakładów Lotniczych na Okęciu, gdzie był majstrem i kontrolerem technicznym przy remoncie starych i montażu nowych silników lotniczych. Na Okęciu zastał Dziadka wybuch II Wojny Światowej.
Babka
O Babce wiadomo sporo choć nie zachowało się tak wiele dokumentów jak w przypadku Dziadka. Babka Waleria Kwiatkowska urodziła się 5 listopada 1898 roku w Żyrardowie jako córka Jana Kwiatkowskego i Elżbiety Kwiatkowskiej (zd Suskie). Pomimo tego ze wykonywanie fotografii było w owych czasach dość kosztowne, to ponieważ Jan Kwiatkowski był człowiekiem dość zamożnym to zachowały się zdjęcia Babki z wczesnego dzieciństwa. Babka miała starszą siostrę Emilię, która wyszła za mąż za wojskowego chirurga Józefa Ślesickiego i wraz z nim stale mieszkała a Wilnie. Pisze o tym ponieważ na najwcześniejszych zdjęciach występuje ona właśnie wraz z siostrą Emilią.
Krótko po uzyskaniu Niepodległości Babka pracowała min. w wojskowym szpitalu jako instrumentariuszka co ilustrują poniższe zdjęcia
Sądze, że na poczatku lat 20-tych Babka napotkała Dziadka. Jak było dokładnie tego nigdy sie nie dowiemy, ale nie można wykluczyć że zaczęło się od wspólnych wycieczek rowerowych.
Jakby się dokładnie przyjrzeć temu zdjęciu to aby jeździć takim rowerem jak dziadek to trzeba było byc nie lada "kozakiem". Przednia tarcza wygląda na dużą a tylny tryb na jakieś 16 zębów... Przypadkiem odkryłem co to był za rower...
To jest karta rowerowa, co prawda dużo młodsza, ale stanowiąca jednocześnie dowód rejestracyjny roweru. Taaak ! Dziadek jeździł na ZAWADZKIM !!! czyli przedwojennej wyścigówce. Niestety rower nie przetrwał do moich czasów choć pewne części zamienne do niego jednak się zachowały. Zresztą rower Babki też nie wygląda na jakiś słaby, oba nie mają błotników, nie są to więc rowery wiejskich listonoszy.
Nie wiem kiedy zaczęła się dokładnie historia spotykania się Dziadków. Mogę jedynie przypuszczać, że w celu randkowania Dziadek kupił sobie w porządnej firmie J.Moszczyński na ul Chłodnej 34 zegarek.
Oczywiście porządny zegarek musi mieć numer i ten powinien być wpisany do gwarancji.
I tak właśnie było
Historia zegarka jest taka:
Zawsze lezał w dolnej lewej szufladzie ogromnej szafy w pokoju Dziadków. Należał do grupy przedmiotów, o których wiedziałem i którymi nie wolno mi się było bawić. Po odejściu Dziadka (1970) zniknął gdzieś z innymi skarbami. Wytoczył się dopiero pod nogi mojej córki z worka na śmieci podczas porządkowania strychu. Wytoczył się z krzykiem rozpaczy z powodu braku szkiełka i co za ty także idzie braku wskazówek. Mimo jednak braku wskazówek, zegarek udzielił nam wskazówki, aby dokładnie przejrzeć ów worek i..., tak znalazły się wszystkie "skarby" Dziadka. Może wrócimy jeszcze do tego tematu... Firma, gdzie zegarek kupiono nie przetrwała, choć sam budynek przeżył wojnę. Dlatego udałem się do innej renomowanej firmy zegarmistrzowskiej i żartem próbowałam wyegzekwować przeterminowana ponad 90 lat gwarancję. Niestety Mistrz nie miał poczucia humoru, zapłaciłem za reanimację zegarka duuuuuużo pieniędzy. Było warto, bo zegarek cieszy się dobrym zdrowiem, jak na 100 latka wręcz rewelacyjnym. Oczywiście całkiem się to nie opłacało, no ale tak się składa, że od jakiegoś czasu wyspecjalizowałem się w robieniu rzeczy, które kompletnie się nie opłacają...
- Dziadkowie
Dziadkowie pobrali się 28 sierpnia roku 1922
Na początku Dziadkowie zamieszkali na Mokotowie na ul Belgijskiej 14. Nie wiem jaki to ma związek z faktem, że między 1 II 1923 a 28 II 24 Dziadek pracował w firmie o bezpretensjonalnej nazwie "MŁOT" na Belgijskiej 10.
Gdzie mieszkali później uda się z czasem doprecyzować.
Na pewno wrócili do Żyrardowa a w domowym archiwum zachowało się zdjęcie domu, w którym mieszkali. Dom jak widać stał praktycznie na pustkowiu.
W domu tym w roku 1924 i 1928 urodziły sie dwie córki Dziadków. Młodsza z nich Irena Wanda to moja matka...
Kilka a może kilkanaście lat temu matka zażyczyła sobie odwiedzić Zyrardów. Pomimo powierzczownych trudności dom udało sie odnależć, a matce naewt udało się wejść do sieni...
Później Dziadkowie wylądowali na Okęciu wówczas wsi położonej w gminie Skorosze.
Stamtąd prawdopodobnie pochodzi poniższe zdjęcie mojej matki i jej starszej siostry.
Pewno w czasie gdy córki zabawiały się beztrosko "w dom". Dziadkowie podjęli decyzję o budowie domu w Warszawie, a ściślej rzecz biorąc we Włochach pod Warszawą już wówczas zwanych "Miastem Ogrodem"
Włochy wówczas wyglądały tak:
Dziadkowie zakupili działkę położoną przy ulicy Edwarda 10 lub mówiąc inaczej parcelę nr 110.
To ta mała zielona plamka na planie Włoch
Dziadkowie kupili działkę od właścicieli całych Włoch rodziny KOELICHEN
Oczywiście, wiem za ile ALE NIE POWIEM :)
(Współnabywca występujący razem z Dziadkiem, to jego szwagier - pierwszy mąż Dziadka siostry - Janiny, którego udziały zostały spłacone na rzecz siostry Janiny, co dokumentuje stosowny zapis.)
Dom w założeniu miał być w większości przeznaczony na wynajem co miało Dziadkom zapewnić spokojną i bezpieczną starość. Dom miał być dwupiętrowy. Sobie Dziadkowie zapewnili dwa pokoje z dużą kuchnią o powierzchni około 50 metrów kwadratowych. Standard był taki jak większości domów w okolicy czyli "bez wygód" W domu miały być kuchnie węglowe i piece kaflowe. Nie przewidziano także łazienek, wszak w tamtych latach korzystano z publicznych łaźni.
Generalnie plany były wspaniałe.
Niestety w obliczu nadciągającej wojny ambitne plany uległy zawieszeniu, jak się potem okazało..., na zawsze.
Dom stanął w roku 1936 i wyglądał wtedy tak:
Właściwie to dalsza część historii rodziny Jankowskich splata się nierozłącznie z historią tego domu. Historia domu wywiera tez pewien wpływ na historie jak toczyły się losy rodziny. Dlatego opis historii domu przy Edwarda będzie miał swoją oddzielną zakładkę...
Od 1936 roku mieliśmy więc do czynienia z Rodziną na Swoim
- Dziadkowie mniej oficjalnie
Oczywiście poza pracą domem i rodzina musiało istnieć coś jeszcze...
- Polowanie
W przypadku Dziadka były to polowania.
Dziadek przed wojna miał fuzję, pistolet i grono, z którym polował, co zapewne miało miejsce w okolicach rodzinnego Żyrardowa.
Na zdjęciu Dziadek po prawej obok jego brat Zygmunt, po lewej najlepszy kumpel Kazik. Trofea wiszą jak na trofea przystało obok fuzji na wieszaku. Zastawiony stół wskazuje jednoznacznie, że przed wojna nie wiedziano, że dobra zabawa jest możliwa także bez alkoholu... no cóż takie czasy.
Z formalnego punktu widzenia do polowania wystarczyło mieć pozwolenie na broń i kartę łowiecką. Oba te dokumenty przetrwały próbę czasu. W czasie mojego dzieciństwa w domu były jeszcze torba myśliwska i sprytne urządzenie do noszenia martwych kuropatw. Torbę sprzeniewierzyłem, przyrząd pozostał.
Kogo interesuje z czego Dziadek strzelał to niech sobie przeczyta :)
- Najlepszy Przyjaciel
Spędzałem jako dzieciak dużo czasu u Dziadków i z odwiedzających ich gości zapamiętałem jednego, bowiem bywał u Dziadków regularnie. To Kazimierz Choiński chyba ostatni prawdziwy dziadka przyjaciel. Panowie spędzali czas w kuchni na męskich dyskusjach i towarzyszyła im niezawodna w takich chwilach "Tata z Mamą" preparowana przez dziadka w karafkach z cienkiego szkła.
Pamiętam, że byliśmy kiedyś z Dziadkiem i p Choińskim, przy okazji moich wakacji "na Papierni" nad Rawka. Pamiętam osobliwy styl pływania Dziadkowego kolegi.
Byliśmy też z Dziadkiem z wizyta u p. Choińskiego w Zyrardowie, widziałem tam jego przydomowy "warsztat" a w nim różne ciekawe przedmioty np pruski hełm z I Wojny Światowej, jakieś bagnety...
Tak czy inaczej sylwetki KAZIKA nie mogło zabraknąć przy okazji wspomnień o moich Dziadkach.
Wszystko toczyło się spokojnym torem: córki rosły, w domu pojawili się pierwsi lokatorzy, ogródek piękniał, Dziadek miał pracę, (przypominam w Państwowych Zakładów Lotniczych na Okęciu, gdzie był majstrem i kontrolerem technicznym przy remoncie starych i montażu nowych silników lotniczych.) I pewno byłoby tak dalej gdyby nie nadeszła II Wojna Światowa.
Dziadkowie przetrwali wojnę. Co prawda na jakiś czas wysiedlono ich z domu, bo zainstalowała się tam radiostacja Armii Czerwonej. Ale jakoś to wróciło do normy. Podczas okupacji niemieckiej w roku 1940 Dziadek podjął pracę w Ursusie (wówczas PZInż) przy remontach obrabiarek. Zarobki były dość mizerne więc w kwietniu roku 1941 Dziadek przeniósł się do Polskiego Towarzystwa Zakładów Skody na Złotej 62 w Warszawie, gdzie pracował przy remontach silników samochodowych do lipca 1942. Następnie Niemcy przenieśli Dziadka z powrotem na Okęcie, gdzie w zakładach Junkersa (Frontreparatur Antrieb GL 3255) znowu pracował przy remontach silników lotniczych. Tam Dziadek dotrwała prawie do 1 sierpnia 1944, bowiem wówczas warsztaty zostały zlikwidowane.
We Włochach pracował jako nauczyciel mój Ojciec, było tak do czasu, kiedy nie wylądował na robotach w Rzeszy.
Koniec II wojny – PRL
Po wyzwoleniu w marcu 1946 Dziadek podjął pracę w prywatnym zakładzie Ślusarsko Mechaniczny, Wacława Zająca na ul Towarowej 30 w Warszawie Stamtąd we wrześniu tego samego roku trafił do PZInż jako mechanik Samochodowy. Po pół roku pracy trafił do WMW przy ul Łazienkowskiej jako majster ślusarski
W październiku 1947 roku Dziadek zaczął pracować w Stacji Naprawy Silników Samochodowych „Auto-Mil” nr 5 pod zarządem MBP (Ministerstwa Bezpieczeństwa Publicznego) w Golędzinowie. W Golędzinowie naprawiano min. Willysy, w ilości pozwalającej na utrwalenie tego jako dokonania pierwszomajowego z czego zachowało się kilka z fotografii.
Dziadek w górnym rzędzie czwarty od prawej
Stamtąd 1 marca 1951 został służbowo przeniesiony do Zakładów Mechanicznych im Marcelego Nowotki w forcie Bema przy ul Wolskiej w Warszawie Tam tez pracując jako kontroler techniczny doczekał emerytury. Mimo wielu lat dość ciężkiej pracy z emerytury ciężko było wyżyć więc Dziadek uprawiał chałupnictwo. Pamiętam przełączniki kierunkowskazów które montował w kuchni i jeszcze parę innych produktów. Chodził tez do pracy „na dniówkę” do zakładu produkującego przeguby krzyżakowe, gdzie wykonywał prace, z którymi inni słabo sobie radzili. Dla przykładu: usuwał z otworów złamane gwintowniki, przywracając wybrakowanym krzyżakom potencjalna sprawność. Wreszcie znalazł się ktoś, kto powierzył mu pracę w pełni wykorzystującą jego umiejętności ślusarskie. Chodziło o krzywiki kreślarskie, które były sztancowane z celuloidu, jednak, aby można było ich używać musiały mieć gładkie krawędzie. Problem w tym że odwzorowywane krzywe nie są wcale łatwe do wykonania, a dodatkowo nie udawało się tego zabiegu technologicznego zmechanizować. Dziadek skręcał je w pakiety i obrabiał pilnikami. Godzinami siedział w suterenie, gdzie stał na stole aby móc pracować na imadle przykręconym do parapetu, który w suterenie zwykle jest dość wysoko. Narzekał tez bezustannie na jakość produkowanych pilników, których tępota mogła się równać jedynie z galicyjskimi chłopami. Niestety pył z celuloidu w połączeniu z grzybem na ścianach sutereny odebrały mu zdrowie, a w dalszej konsekwencji także życie. Dziadek odszedł w roku 1970 i został pochowany na lokalnym cmentarzu we Włochach.